Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stanisław Jurczak ma w zdowie imponującą pasiekę i... opóźnia koniec świata

Patryk Drabek
Patryk Drabek
Jak powszechnie wiadomo, jeśli pszczoły wyginą, to konsekwencje mogą być dla ludzi tragiczne. Straty w rolnictwie, a co za tym idzie klęski głodu, to już wystarczająco przerażająca perspektywa, dlatego pszczelarze w pocie czoła pracują, by do tego dopuścić.

Można śmiało powiedzieć, że odwlekają w czasie koniec świata, dlatego trzeba docenić pasję Stanisława Jurczaka. Emerytowany policjant z Zawiercia poświęca pszczołom każdą swoją wolną chwilę, a w Zdowie w gminie Włodowice ma imponującą pasiekę, która jest największa nie tylko w powiecie zawierciańskim, ale i myszkowskim. Stanisław Jurczak ma zazwyczaj od 150 do 180 rodzin pszczół, a ich hodowlą zajmuje się zawodowo już od 10 lat. Dysponuje już taką wiedzą na ich temat, że można z nim rozmawiać o pszczołach nieprzerwanie 24 godziny w ciągu doby, a to dla niego i tak zbyt krótko.
Zaczęło się od tego, że gdy miał 7 lat łapał pszczoły do słoika. Szybko jednak ginęły, nawet mimo tego, że dawał im cukier i kwiatki. Kupił pięć uli z pszczołami i wszystkie wyginęły w czasie zimy. Taki sam los spotkał pszczoły z kolejnych zakupionych pięciu uli... Tego było już za wiele dla pana Stanisława, który postanowił zgłębiać tajniki pszczelarstwa, a ciekawostek związanych z życiem pszczół nie brakuje. - Pod koniec maja lub czerwca pszczoła matka-królowa potrafi składać nawet do 3 tysięcy jajek na dobę. Pszczoły żyją w sezonie nawet dwa tygodnie, a najdłużej sześć miesięcy. Wyjątkiem jest pszczoła matka-królowa, która w takich pasiekach hodowlanych może żyć nawet 5 lat - zdradza Stanisław Jurczak, który nie kryje, że pszczelarstwo to nie jest łatwy kawałek chleba. - Do pszczół trzeba mieć jednak serce i czasem je nawet pogłaskać, ponieważ jeśli ktoś będzie patrzył tylko na miód i przeliczał to na dochód, to nigdy nie będzie miał pszczół. Większość z nich ginie przede wszystkim z winy pszczelarza. Każdy mnie pyta, co ja im daję, że mi wszystkie przezimują. Nic. Trzeba po prostu zrobić odpowiednie gniazda i dawać pszczołom odpowiednie leki - tłumaczy Stanisław Jurczak.

Niestety populacja pszczół spada i przyznaje to nawet nasz ekspert. Warto się zatem zastanowić nad tym w jaki sposób zachować się, gdy w naszym pobliżu znajdzie się jakaś pszczoła. Gwałtowne ruchy nie są wskazane... --Zdecydowanie, a jest tak nawet w przypadku os. Powinniśmy unikać wymachiwania rękami. Wystarczy tylko zastawić twarz ręką i odczekać kilka sekund, a ona odleci. Czy to będzie pszczoła, czy to będzie osa. Jeśli ktoś ma zamiar machać rekami, to musi wiedzieć o tym, że ta pszczoła będzie chciała mu udowodnić, że jest jednak szybsza. Jeżeli taki owad ma już kogoś użądlić, to podleci do nas i od razu to zrobi - podkreśla Stanisław Jurczak.
Jeśli jednak tak się stanie, to pszczoła pożyje jeszcze dwie, góra trzy godziny, a żądło z woreczkiem jadowym pozostaje w naszym ciele. W tym momencie trzeba je ściągnąć czymś ostrym, a następnie wysmarować miejsce użądlenia cebulą.
- To nie zmienia faktu, że hodowla pszczół, to wielka przygoda. Trzeba to zobaczyć i każdy, kto był u mnie na przeszkoleniu, złapał później tego przysłowiowego "bakcyla" - kończy z uśmiechem Stanisław Jurczak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto