Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wystarczyła jedna śnieżyca, żeby cofnąć nas do średniowiecza

Aldona Minorczyk-Cichy, Monika Ziółkowska-Wnuk, Współpraca: CIS, MO, SZEN, JS
Na drogach jest już nieco lepiej, ale koniec rzeczywiście był bliski
Na drogach jest już nieco lepiej, ale koniec rzeczywiście był bliski fot. Marcin Obara
Wczoraj w województwie śląskim bez prądu było jeszcze ponad 61 tys. rodzin

Chaos na kolei, pozbawione prądu i wody miejscowości, zablokowane przez śnieg i powalone drzewa drogi, nieczynne szkoły, milczące telefony stacjonarne - tak wyglądała wczoraj spora część woj. śląskiego po ostatnim ataku zimy. Ludzie radzą sobie jak mogą, ale są już u kresu wytrzymałości. Niestety, prognozy nie są najlepsze. Wczoraj w województwie śląskim bez prądu było jeszcze 61 tys. gospodarstw domowych. Głównie na północy regionu i w powiatach będzińskim i zawierciańskim. Niektóre miejscowości na prąd będą musiały poczekać nawet do czwartku.

Gdyby nie strażacy, ciężko chora kobieta z Olsztyna już by nie żyła. - Jest podłączona do respiratora. Bez aparatury medycznej nie może oddychać. By ta mogła działać, potrzebny jest prąd. Już w piątek zawieźliśmy jej nasz agregat - informuje Jarosław Wojtasik, rzecznik śląskich strażaków. Podobna sytuacja jest w Łazach. Tam strażacy pomagają kobiecie podłączonej do aparatu tlenowego.

Problemy mają też rolnicy. Ryszard Adamczyk z Jeziorowic prowadzi gospodarstwo. Prądu nie ma od soboty. - Wodę dla zwierząt wożę z rzeki. Krowy zaczynają chorować. Mleko nie jest odebrane, bo tu nie da się dojechać. Będę musiał wylać. Straciłem już ze dwa tysiące - martwi się pan Krzysztof.

Najbardziej pożądanym towarem były wczoraj agregaty prądotwórcze. Wczoraj nie można było ich już dostać. - Klienci wykupili w niedzielę wszystkie, jakie mieliśmy na stanie - mówi Krzysztof Waszak, dyrektor Castoramy w Tarnowskich Górach.

Wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk usunięcie awarii elektrycznej traktuje jako priorytetowe zadanie. Energetykom pomagają w pracach strażacy. - Jeśli nie będzie kolejnych poważnych opadów śniegu, które mogą zagrozić liniom przesyłowym, wkrótce sytuacja zostanie opanowana. Dotyczy to również odbiorców wody, którzy mają suche krany - mówi Danuta Klimasara, dyżurna centrum zarządzania kryzysowego wojewody. Mniej optymistyczni są energetycy. - W tych najbardziej odległych gospodarstwach sytuacja powinna unormować się dopiero w przeciągu najbliższych 48 godzin - wyjaśnia Piotr Żydek, rzecznik będzińskiego Enionu.

Do tego czasu mieszkańcy mogą liczyć tylko na własną zaradność i na pomoc strażaków, którzy dostarczają do gospodarstw wodę oraz mają agregaty prądotwórcze.


Odcięci od świata

Agregaty prądotwórcze, czysta woda, świeczki, zapałki i sól były wczoraj w województwie śląskim artykułami pierwszej potrzeby. Mieszkańcy powiatu będzińskiego i okolic Częstochowy czuli się, jakby cofnęli się do czasów średniowiecza. Problemy na oblodzonych drogach mieli kierowcy. Godzinami na peronach i w pociągach marzli pasażerowie. Opóźnienia pociągów sięgały nawet kilku godzin.

Pasażerowie, którzy wczoraj podróżowali między Gliwicami czy Katowicami a Częstochową, musieli liczyć się ze sporymi utrudnieniami.

- Staramy się, by kursował co drugi pociąg - wyjaśnia Renata Rogowska ze śląskiego oddziału Przewozów Regionalnych. Na terenie Śląska kłopoty były przede wszystkim na siedmiu kierunkach: Częstochowa - Lubliniec, Herby Nowe - Panki, Częstochowa - Koniecpol, Tarnowskie Góry - Tworóg, Częstochowa - Chorzew - Siemkowice, Częstochowa- Dąbrowa Górnicza Ząbkowice, Katowice - Kozłów.

Zdaniem Rogowskiej, najtrudniejsza sytuacja była w okolicy Częstochowy, gdzie trakcja była oblodzona. Niektóre linie były też pozrywane. Nie tylko pogoda zwróciła się przeciw kolei, ale też ludzie. Między Tarnowskimi Górami a Tworogiem złodzieje skradli fragment trakcji. Dlatego na tym odcinku oraz między Herbami Nowymi a Pankami w ramach komunikacji zastępczej jeździły autobusy. Tam, gdzie oblodzenie trakcji utrudniało komunikację, pociągi przeciągała lokomotywa spalinowa.

Natomiast na terenie działania KZK GOP, jak informuje Anna Koteras z biura prasowego związku, autobusy i tramwaje kursowały w miarę poprawnie. - Opóźnienia mogą wynikać z tego, że trzeba jeździć wolniej - tłumaczy Koteras.

Problemów nie było jedynie z odśnieżaniem dachów. Być może dlatego, że ludzie pamiętają jeszcze tragedię na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich, gdzie dach zawalił się pod ciężarem śniegu. Cztery lata temu zginęło tam kilkadziesiąt osób.

- Załamał się jedynie daszek na nieczynnym CPN-ie. Temu jednak winni byli raczej złomiarze niż śnieg - podkreśla Jarosław Wojtasik, rzecznik śląskich strażaków. Dodaje, że w regionie ludzie odśnieżają dachy. Apeluje o usuwanie sopli, które mogą zagrażać przechodniom i samochodom.

Do walki o odszkodowania dla rolników, którzy przez brak prądu w skali województwa tracą miliony złotych, zachęca Śląska Izba Rolnicza.

- Tracą hodowcy bydła i drobiu. Ptaki padają, inne zwierzęta zaczynają chorować. Nie jest odbierane mleko - mówi Jan Grela, wiceszef Izby.

Prawnicy organizacji przygotowują wzór pisma, jaki będzie można złożyć najpierw do zakładu energetycznego, a potem - w przypadku odmowy wypłaty odszkodowania - także wzór pozwu do sądu.

- Sytuacja jest tragiczna. Rolnicy sygnalizują nie tylko brak prądu, ale i wody. Na szczęście co zaradniejsi już wcześniej zaopatrzyli gospodarstwa w agregaty - dodaje Roman Włodarz, szef Izby.

Jego zdaniem zima obnażyła słabość sieci energetycznej.

- Zakłady energetyczne nie mogą powoływać się na siłę wyższą jako powód awarii. Zamiast tego powinny modernizować sieci - mówi Włodarz.

Krystyna Bodnar-Miler z Żarek Letniska kupiła kuchenkę gazową. Na niej grzeje wodę do mycia i gotuje. Ciepło w domu ma tylko dzięki zaradności zięcia. - Piec do centralnego ogrzewania nie działa bez prądu. Zięć podłączył jednak do samochodowego akumulatora przetwornicę napięcia z 12 wolt na 220 wolt. Dzięki temu przeżyliśmy - mówi pani Krystyna.


Ciemno, zimno, brakuje wody i tak może być jeszcze przez dwa dni

Brak prądu i wody najbardziej doskwiera mieszkańcom powiatu zawierciańskiego. Wczorajszy wieczór przy świeczkach i w chłodzie spędziło siedem tysięcy osób. Piotr Żydek, rzecznik będzińskiego Enionu, poinformował nas wczoraj, że wszelkie awarie zostaną usunięte dopiero w ciągu 48 godzin.

W gminie Żarnowiec nadal bez wody i prądu pozostawało tysiąc gospodarstw. Przez cały dzień w miejscowościach Jeziorowice i Łany Wielkie, strażacy ochotnicy pompowali wodę z lokalnych ujęć.

Kazimiera Głownia w Pilicy wraz z synem Krzysztofem prowadzi gospodarstwo. Mają 26 krów. Syn znalazł sposób, jak za pomocą ciągnika uruchomić automatyczną dojarkę. Pani Kazimiera mówi, że problemów z prądem nie rozumie. Bywały cięższe zimy, a nic złego się nie działo.

Prądu nie ma we wszystkich dzielnicach Kalet w powiecie tarnogórskim. Miasto jest otoczone lasami, więc linie zakładu ENION są tu bardziej narażone na uszkodzenie, łamiącymi się gałęziami drzew. W poniedziałek nie można się było dodzwonić do ratusza w Kaletach.

Bez prądu pozostają całe Żarki Letnisko, gdzie zamknięta została, wstępnie na dwa dni, szkoła i ośrodek zdrowia. W niektórych sklepach pracują agregaty prądotwórcze. Woda o niskim ciśnieniu pojawiła w nocy z niedzieli na poniedziałek.

Zablokowana przez zwalone drzewa jest droga z Żarek do Złotego Potoku.

Ogromne zniszczenia wśród drzewostanu są w gminie Niegowa. Okolice Mirowa i Łutowa wyglądają jakby przeszła przez nie trąba powietrzna. W Niegowie nie ma prądu, a w całej gminie wody. Dostarczają ją samochodami strażacy. Bez wody jest także gmina Poraj.

W Czatachowie, Suliszowicach i Zaborzu dostawy prądu planuje się wznowić przy scenariuszu optymistycznym w środę, w pesymistycznym w piątek.

W gminie Wręczyca Wielka (powiat kłobucki) od trzech dni nie ma wody w kranach. Wody nie mają też w Czarnej Wsi, Borze Zapilskim, Węglowicach. W całej gminie, w sklepach nie ma choćby jednej butelki wody mineralnej.

W Olsztynie gmina uruchomiła agregaty prądotwórcze, żeby mógł działać respirator w domu chorej kobiety. Pacjentki nie można przenieść na noszach do miejsca, do którego karetka jest w stanie dojechać.

W Kniei mieszkańcy przegonili handlarza, który chciał sprzedawać nieduże agregaty prądotwórcze po 3 tys. zł. W marketach kosztują one po 1,5 tys. zł. - Do Łodzi pojadę, a nie dam złodziejowi - odgrażał się mieszkaniec Kniei Stefan Koziej.

W częstochowskich sklepach już nie ma agregatów prądotwórczych.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto