Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Erbe w Zawierciu. Ale o którego chodzi?

DRAPA
Erbe w Zawierciu. Ale o którego chodzi? Erbe. To nazwisko, które bardzo często pojawia się w materiałach dotyczących historii Zawiercia i obecnego powiatu zawierciańskiego. Problem polega na tym, że panów o tym nazwisku było trzech, ale często są ze sobą myleni.

Erbe w Zawierciu. Ale o którego chodzi?

Co nam się kojarzy z Erbe? - Odlewnia, odlewnia i odlewnia - wskazuje historyk Zdzisław Kluźniak. - Problem polega na tym, że wiele osób myli Ernesta Erbe z Aleksandrem Erbe. Wiadomo, że Ernest był założycielem kuźnicy, na bazie której powstała odlewnia w Zawierciu, a te tereny - co ciekawe - należały wówczas do Łośnic. Osoby, które nie do końca znają ten temat, mówią, że najpierw była kuźnia, w której tworzono narzędzia rolnicze. To nie była jednak kuźnia, a kuźnica, czyli zakład hutniczy. Na bazie tej kuźnicy w 1886 roku powstała odlewnia - wskazuje Zdzisław Kluźniak.

W kolejnych latach nastąpiła dynamiczna rozbudowa zakładu, który na przełomie XIX i XX wieku zaczął specjalizować się w wyrobach z żeliwa ciągliwego, co jest o tyle istotne, że były one zdecydowanie bardziej wytrzymałe, niż te produkowane ze zwykłego żeliwa.

Gdy przyszła I wojna światowa, nowi okupanci zaczęli obsadzać urzędy swoimi zwolennikami. Pod koniec tej wojny wójtem Poręby Mrzygłodzkiej został Aleksander Erbe, który urodził się w 1887 r w Zawierciu ale jego rodzice przybyli tutaj z Prus. Nie miał wówczas jeszcze 30 lat, gdy został wójtem Poręby. Kiedy wojna się zakończyła, mieszkańcy gminy usunęli z urzędu znienawidzonego włodarza. Nie był to jednak dla niego powód do zmartwień, ponieważ w momencie, gdy powstała II Rzeczpospolita, Ernest Erbe usunął się w cień i oddał zakład w ręce syna.
Zdzisław Kluźniak pewnego dnia przeglądał historyczne zdjęcia, które ma w swoich zbiorach. Trafił na wyjątkowe, na którym znajduje się między innymi starosta Czesław Kowalski. Zainteresowanie naszego eksperta historycznego wzbudził jednak mężczyzna, który znajdował się w samym środku w strażackim mundurze. To właśnie Aleksander Erbe, który w drugiej połowie lat trzydziestych pełnił funkcję wiceprezesa zarządu wojewódzkiego OSP w Kielcach. W okresie międzywojennym A. Erbe zajmował się rozwojem odlewni, która była na czwartym, a nawet trzecim miejscu po Towarzystwie Akcyjnym Zawiercie, Hucie Huldczyńskiego oraz Odlewni Krawczyka, jeżeli chodzi o wielkość produkcji i zatrudnienie..

- Trzeba jednak zauważyć, że odlewnia Erbego cały czas była na wysokiej fali, ponieważ nie dokuczył jej tak bardzo wielki kryzys ekonomiczny, który dotknął inne zawierciańskie przedsiębiorstwa - podkreśla Zdzisław Kluźniak.
Odlewnia przetrwała najgorszy czas kryzysu w dziejach Zawiercia i jako jeden z nielicznych zawierciańskich zakładów, w końcu lat 30., funkcjonowała bez zawirowań.

Jej wyroby cieszyły się dużym uznaniem nie tylko w kraju, ale nawet na... Bliskim Wschodzie. W zakładzie produkowano przede wszystkim łączniki, ale asortyment wyrobów był bogaty. Wykonywano też żeliwne elementy do pierwszego polskiego motocykla marki Sokół. Nie dość, że tworzono części do motocykli, to w Zawierciu odlewano również elementy ram rowerowych.

Nie przez przypadek, gdy w okresie międzywojennym organizowano kolarski Wyścig Dookoła Polski (a więc obecnie Tour de Pologne), jednym z fundatorów nagród dla zwycięzcy etapu zakończonego w Częstochowie, był Aleksander Erbe.

W 1937 roku, już po powstaniu Obozu Zjednoczenia Narodowego marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, pojawił się pomysł, aby po Polsce jeździł pociąg, w wagonach którego zorganizowano wystawę prezentującą, a zarazem promującą polski przemysł. Jedynym zakładem z Zawiercia, który promowano na wystawie, była nasza odlewnia. A. Erbe wspierał działalność OSP w Zawierciu, Porębie i Włodowicach. Właściciel odlewni wspierał też sport, tworząc przy fabryce klub sportowy "Łącznik", którego czynnym zawodnikiem był jego syn Edwin. Wnuk przybyłego z Prus założyciela odlewni po wybuchu II wojny światowej przebywał w stolicy. Był żołnierzem ZWZ i Armii Krajowej. Utrzymywał też kontakty z zawierciańskim Ruchem Oporu. W przeciwieństwie do swojego ojca, przeżył wojnę i zamieszkał w Warszawie, gdzie mieszkają do dzisiaj potomkowie założyciela pierwszej zawierciańskiej odlewni.
Wyroby sygnowane inicjałami jej założyciela (EE) znane są na całym świecie. Wcześniej Aleksander podpisał volkslistę, co sprawiło, że zakład nadal dobrze prosperował.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto