18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Zawiercia: Stanisław Holenderski nie był taki jak go opisują? [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Patryk Drabek
Zdjęcie wykonane przed budynkiem plebanii w Porębie Mrzygłodzkiej.
Zdjęcie wykonane przed budynkiem plebanii w Porębie Mrzygłodzkiej. Zbiory Zdzisława Kluźniaka
Piszemy o Stanisławie Holenderskim. Kim był ten zawiercianin i finansowy krezus? Podobno podłogę miał wyłożoną bilonem.

Obecnie mówi się, że Stanisław Holenderski był przede wszystkim biznesmenem i filantropem działającym na terenie powiatu w okresie międzywojennym. Mało kto wie, że był też miłośnikiem sztuki i wielbicielem twórczości malarza Jacka Malczewskiego. W swojej kolekcji miał bowiem podobno nawet 40 z ponad 600 dzieł tego artysty.

Nie da się ukryć, że Stanisław Holenderski był niezwykle barwną postacią, biorąc pod uwagę niewielkie Zawiercie.
- Do tego stopnia, że do tej pory może on stanowić pewną zagadkę. Sporo plotek pojawiło się między innymi na temat jego orientacji seksualnej, chociaż miał żonę i córkę - podkreśla historyk, Zdzisław Kluźniak.

W okresie międzywojnia Holenderski pojawia się zawsze jako osoba, która miała w Zawierciu wielki wpływ na kształtowanie życia społecznego, bowiem każdy zwracał się do niego z prośbą o dofinansowanie czy też patronat nad różnego rodzaju przedsięwzięciami o charakterze społecznym. Był właścicielem nieruchomości w Porębie Mrzygłodzkiej i Zawierciu, ale jego marzeniem było nabycie pałacu we Włodowicach, który w przeszłości należał do wielkich możnowładców małopolskich (Warszyckich - dop. red.).

Niestety nie udało się zrealizować tego zamiaru. Jak ustalił Zdzisław Kluźniak, Stanisław Holenderski został właścicielem pałacu tyle, że w… Wysokiej w gminie Łazy.
- Był on własnością Holenderskiego na krótko przed wojną i należał do niego również pobliski ogród - zaznacza Zdzisław Kluźniak.
W okresie międzywojennym Stanisław Holenderski pojawiał się wszędzie tam, gdzie potrzebowano jego finansowego wsparcia. Zdzisław Kluźniak zainteresował się szczodrością bohatera naszego artykułu i intrygowało go czy działał jako filantrop całkiem bezinteresownie.
- Przeglądałem prywatne dokumenty i dostrzegłem, że Holenderski występuje jako przewodniczący komitetu budowy szkół na rzecz Poręby, lecz jednym z tematów posiedzeń Rady Gminy było umorzenie podatku drogowego za okres trzech lat właśnie dla Stanisława Holenderskiego - wskazuje Zdzisław Kluźniak.

Filantrop nie miał wbrew pozorom łatwego życia. Chrzest przyjął w 1918 roku, a więc na krótko przed swoim ślubem. Po wojnie biznesmen Holenderski miał wiele udziałów m.in. w towarzystwach akcyjnych, grał na giełdzie i co ciekawe, prowadził kopalnię węgla brunatnego. - Po wojnie Holenderski wystąpił z wnioskiem o prawo do pola górniczego i wydobywanie węgla brunatnego. W Urzędzie Górniczym zapanowała wówczas konsternacja. Stare rosyjskie prawo mówiło bowiem o tym, że Żydom nie wolno było się tym zajmować i rozpoczęło się gorączkowe myślenie, jak odpisać zawierciańskiemu krezusowi Holenderskiemu. Władze górnicze znalazły dyplomatyczny wybieg, że nowe pole górnicze zbyt blisko sąsiaduje z innymi nadaniami górniczymi. Wymyślili 150 innych powodów, a nie przedstawili mu jednego najważniejszego. Tego, że jest Żydem - podkreśla Zdzisław Kluźniak.

Stanisław Holenderski potrafił sobie jednak poradzić, ponieważ jedną z kopalni, która była zlokalizowana na gruntach Poręby Mrzygłodzkiej po prostu dzierżawił. Zawierciański filantrop potrafił także negocjować. I to jak… Jego biznesowa gra doprowadziła do tego, że ówcześni inwestorzy zainteresowani wydobywaniem węgla w ramach opłaty za dzierżawę musieli transportować jego określoną ilość na skład węgla należący do Stanisława Holenderskiego. Tym samym nie zajmował się on wydobyciem, ale mógł zarabiać pieniądze na sprzedaży węgla.

To wszystko nie zmienia faktu, że był filantropem, który pomagał lokalnej społeczności, a w samej gminie Poręba Mrzygłodzka powstały dzięki niemu cztery nowe szkoły. Miał też jednak swoje drugie oblicze. Zdzisław Kluźniak dotarł bowiem do dokumentów, które przedstawiają Stanisława Holenderskiego w zupełnie innym świetle.
- Jego wizerunek nie był do końca taki lukrowy. Wiele osób pokazuje go jako słodkiego i dobrego człowieka, ale w jednej z kronik rodzinnych można przeczytać opinię kobiety, która pracowała u Holenderskiego. Opisuje go jako wielkiego sknerę. Podobno jedno z pomieszczeń jego willi na Stawkach w Zawierciu było wyłożone bilonem, a nie parkietem. Ta legenda tylko potwierdza to, że było go stać na wszystko - zaznacza Zdzisław Kluźniak.

Niewyjaśniona pozostaje śmierć bohatera tego artykułu, a zdania są podzielone. Mówi się o tym, że popełnił samobójstwo, ale wielu zwolenników ma teoria mówiąca o tym, że ktoś mu pomógł przenieść się na tamten świat.

W grę wchodził bowiem jego ogromny majątek…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto