Historia Zawiercia potrafi zaskakiwać. Zofia Sokołowska jest zawiercianką i jak się okazuje, jedną z córek podpułkownika Rudolfa Geyera, o którym pisaliśmy już na naszych łamach. W ogromnym skrócie był on dowódcą Batalionu Obrony Narodowej "Zawiercie" odznaczonym orderem Virtuti Militari. W 1940 roku został zamordowany przez NKWD w Charkowie i pochowany w Piatichatkach na Cmentarzu Ofiar Totalitaryzmu w Charkowie.
Przeczytaj>>> Historia Zawiercia [TEKSTY I ZDJĘCIA]
- Jeżeli o mnie chodzi, to w ogóle nie znałam ojca. Miałam 4 miesiące, gdy można powiedzieć, że poszedł na wojnę. Najstarsza siostra miała wtedy 9 lat. Nie wiem jak to można teraz nazwać. Szczęście, opatrzność? W każdym razie nie wylądowaliśmy jakimś cudem na Syberii. Mój ojciec przyjechał do Zawiercia w 1937 roku, a moje siostry rodziły się w Sejnach, Suwałkach i w Tarnowskich Górach, a ja w Krakowie. W Zawierciu znalazłam się zatem przypadkiem - podkreśla Zofia Sokołowska, która czuje się jednak zawiercianką z krwi i kości. - Jak wygląda obecnie moja sytuacja rodzinna? Z moją najstarszą, 83-letnią siostrą ze względu na choroby nie można się porozumieć. Tymczasem, tamtego pamiętnego dnia, 3 września, gdy mój brat został zabity na oczach mojej mamy, to właśnie najstarsza siostra Halina stała się naszą opiekunką - mówi Zofia Sokołowska, która dodaje, że być może los odwrócił role, ponieważ teraz to ona opiekuje się Haliną.
Zobacz także>>> Historia Zawiercia [TEKSTY I ZDJĘCIA]
Druga siostra pani Zofii, Jadwiga ma 82 lata i mieszka w Warszawie. Podobnie jak 77-letnia Krystyna Geyer, która prężnie działa w stowarzyszeniu "Rodzina Katyńska". W stolicy pozostał order Virtuti Militari należący do podpułkownika.
W ich domu nigdy się nie przelewało, a w czasie okupacji Zofia Sokołowska nie zdawała sobie sprawy z wielu rzeczy. Dopiero później mogła połączyć fakty.
Widziała zachowanie swojej mamy, która cierpiała i wielokrotnie płakała. Sama pani Zofia była gnębiona przez nauczycielkę, która powtarzała, że jest dzieckiem z sanacyjnej rodziny i armii Andersa, co nie było prawdą.
To nie był jednak tak duży problem, biorąc pod uwagę fakt, że piętno na rodzinie odcisnęło szczególnie jedno traumatyczne wydarzenie.
Pewnego dnia, koło Olkusza, doszło bowiem do wielkiej tragedii. Pociąg, którym wojskowe rodziny były ewakuowane w bezpieczne miejsce, został zbombardowany. Zginęła wówczas ciocia pani Zofii oraz 5-letni brat naszej rozmówczyni, Boguś. Mama pani Zofii po tej tragedii wpadła w depresję, a całą rodzinę przy życiu utrzymywała babcia. Sytuacja była trudna, ale cztery córki Rudolfa Geyera wyszły z opresji obronną ręką.
- Mój ojciec był w pewien sposób zapomniany i gdyby nie historyk Zdzisław Kluźniak, to myślę, że byłoby tak do tej pory - nie kryje jednak pani Zofia, która ma w swoim domu wiele zdjęć, dokumentów i pamiątek związanych ze swoim ojcem, w tym nawet guziki z munduru.
Wyjątkowe miejsce w domu zajmuje jednak maszyna do szycia kupiona na raty w 1939 roku. Znajdziemy na niej nawet ślady po kulach, ale do tej pory jest sprawna.
Obecnie pani Zofia mieszka w Zawierciu razem ze swoim mężem Lucjanem. Mają dwóch synów. Marek pracuje w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Zawierciu, natomiast Paweł jest informatykiem i mieszka w Porębie.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
