Telewizja przed szpitalem w Zawierciu
Podczas półgodzinnego programu padło wiele mocnych słów, a przedstawicielki związków zawodowych nie kryły oburzenia. Wśród nich nie zabrakło Małgorzaty Grabowskiej (przewodnicząca „Solidarności” w szpitalu w Zawierciu), Małgorzaty Benc (szefowa Biura Terenowego Śląsko - Dąbrowskiej „Solidarności” w Zawierciu) czy też Haliny Cierpiał ze Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności”.
Ta ostatnia powiedziała: - Pani dyrektor jest w pełni odpowiedzialna za zaistniałą sytuację i powinna zdawać sobie sprawę z tego, że pielęgniarka jest stworzona do szczytniejszych celów. Przede wszystkim ma zadbać o pacjenta oraz jego pielęgnację i to, by ten pacjent czuł się bezpieczny na oddziale. Wysyłanie pielęgniarek do segregowania odpadów medycznych i ich powrót na stanowisko pracy to nic innego, jak narażenie pacjentów na utratę zdrowia - podkreślała Halina Cierpiał.
Do sprawy ustosunkowali się również przedstawiciele szpitala. Zabrakło dyrektorki lecznicy, Małgorzaty Guzik.
Reprezentował ją mecenas Janusz Bański. - Cała sytuacja nie dotyczyła grzebania w koszach na śmieci, lecz wzrokowego sprawdzenia worków, w których znajdowały się odpady. Pielęgniarki sprawdzały czy nie znajdują się w nich śladowe ilości odpadów medycznych - mówił mecenas.
- Pana tam nie było i pan tego nie widział. Proszę się nie wypowiadać, ponieważ tam były rozerwane worki i odpady z 21 października, ponieważ taką datę koleżanki znalazły w trakcie segregacji - grzmiała Małgorzata Grabowska.
Janusz Bański odpowiedział: - Przepisy prawa pracy pozwalają pracownikowi - w przypadku gdy widzi zagrożenie, że polecenie służbowe wizualnej kontroli odpadów narusza bezpieczeństwo bądź przepisy prawa pracy - zwrócić się do pracodawcy o wydanie stosownego zalecenia na piśmie bądź odmówić jego wykonania. Kwestia polega jednak na tym, że to nie było grzebanie w śmietnikach, tylko kontrola zawartości worków - przekonywał Janusz Bański.
Mecenas sam przyznał, że nie było go wtedy na terenie szpitala, ale uzyskał informacje od kierownika działu techniczno-eksploatacyjnego. Pełnomocnik dyrektorki szpitala przyznał również, że gdyby uważał, że jest to zasadne i gdyby było takie podejrzenie, że w workach znajdują się śladowe ilości odpadów medycznych, to wykonałby takie polecenie pracodawcy.
Janusz Bański przekazał także, że dyrektorka szpitala nie przyjęła mandatu nałożonego przez śląski sanepid i tę kwestię rozstrzygnie postępowanie sądowe.
Przedstawicielki związków zawodowych podkreślały, że pielęgniarki nie protestowały, ponieważ obawiały się o swoją pracę. Mówiły również, że są świadkowie na to, że dyrektorka szpitala poleciła pielęgniarkom, by segregowały odpady.
Krystyna Ptok z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych podkreślała, że w opracowanej przez szpital procedurze postępowania z odpadami brakuje kontroli zarządczej szpitala. Mówiła też, że worki - zgodnie z procedurami opracowanymi przez wszystkie szpitale - nie powinny być otwierane już po zamknięciu.
Kierownik działu techniczno-eksploatacyjnego w szpitalu w Zawierciu Zbigniew Szyszko stwierdził natomiast, że nie słyszał, by dyrektorka powiedziała pielęgniarkom, że jeżeli nie potrafią segregować odpadów, to zrobią to przy kontenerze. - Chodziło o kontrolę - mówił Zbigniew Szyszko.
Na koniec prowadzący program Przemysław Adamski zapytał mecenasa Janusza Bańskiego o groźby pod adresem pielęgniarek. Do TVP trafiły bowiem takie informacje, że były one wezwane do dyrektorki i próbowano im zakneblować usta.
Janusz Bański tłumaczył, że w szpitalu jest od godziny 14 i nic takiego nie słyszał.
Faktem jest jednak, że podczas programu zabrakło pielęgniarek.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?