Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezentujemy list Czytelnika w sprawie przyszłości pałacu w Szczekocinach

Stefan Jacek Fortunka
Patryk Drabek
Architekt z Kielc, Stefan Jacek Fortunka uważa, że pałac w Szczekocinach nie powinien zostać wystawiony na sprzedaż. Przeczytaj list przesłany do naszej redakcji i zobacz jakie przedstawia argumenty. Zachęcamy do dyskusji.

Jakiś czas temu zgłosił się do mnie klient, który zamówił projekt domu w stylu francuskim, z dachem mansardowym... Nie byłem tym specjalnie zachwycony, ponieważ wolę projektować budynki bardziej współczesne w wyrazie, bez tak jednoznacznych historycznych konotacji. Trudno jednak przekonywać prywatnego inwestora i proponować mu awangardowe formy niezgodne z jego estetycznymi przekonaniami i gustem - w domu jednorodzinnym, na którego realizację wykłada swoje, często ciężko zarobione pieniądze. W takich przypadkach trzymam się dwóch, a właściwie trzech zasad: „o gustach się nie dyskutuje”, „klient nasz pan” i „płacę i wymagam”. Takie czasy, proszę Państwa... Co innego w przypadku obiektu użyteczności publicznej...
Ale nie o tym, nie o tym... W poszukiwaniu tak zwanych materiałów wyjściowych do tematu, przypomniałem sobie piękny przykład architektury z zastosowaniem dachu mansardowego, który funkcjonuje w mojej świadomości i sercu niemalże od dzieciństwa (a okres licealny spędzony w murach pałacu wspominam z dużym sentymentem): założenie parkowo – pałacowe w Szczekocinach - taki większy można by rzec nieco sarkastycznie... dom jednorodzinny na działce o powierzchni circa 10 ha.

Co na temat pałacu pokrótce można znaleźć w fachowej literaturze?
„Wysokiej klasy zabytek. Zespół pałacowy wzniesiony został w stylu wczesnoklasycystycznym (barokowo-klasycystycznym) około 1770 przez architekta J. Ferdynanda Naxa dla Urszuli z Morsztynów Dembińskich, starościny wolbromskiej i kasztelanki wiślickiej na miejscu wcześniejszej skromniejszej siedziby Korycińskich. Niegdyś datę rozpoczęcia budowy poświadczała data 1775 r. umieszczona na belce więźby dachowej. Pałac składa się z głównego korpusu oraz dwóch ćwierćkolistych arkadowych galerii łączących z nim dwie symetrycznie ustawione oficyny z l. 70. XVIII w. Ponadto w założeniu pałacowym w 1 poł. XIX w. (w l. 20. XIX w.) postawiono dodatkowo dwa pawilony po obu stronach zach. końca wydłużonej elipsy obszernego dziedzińca, gdzie znajdowały się również dwie bramy wjazdowe. Brama pałacowa jest trójdzielna, z boniowanych filarów zwieńczonych wazonami. Od bramy odbiega ogrodzenie z filarów również boniowanych aczkolwiek smuklejszych od bramnych i zwieńczonych szyszkami. Na końcu alei znajduje się brama która prowadzi na rozległy court d'honner założenia pałacowego. (...) Jest okazały, jednopiętrowy, z bogato zdobionymi elewacjami od strony dziedzińca i ogrodu. Na zewnętrznych elewacjach frontowej i ogrodowej podobnie jak we wnętrzach utrwalony został znak herbowy Morsztynów "Leliwa". Fronton budynku pałacu urozmaicony jest wydatnym ryzalitem otwartym w przyziemiu arkadowym podcieniem i zwieńczony bogatą dekoracja rzeźbiarską.

Wysokość dwu kondygnacji we frontowym ryzalicie zajmuje wytworna sala balowa o zaokrąglonych narożnikach. Ściany tego salonu w czasach świetności pokrywały adamaszki i drogie makaty a sufity przyozdobione były rzeźbami. W kilku salach zachowały się 3 ozdobne barokowe, rokokowe i klasycystyczne kominki. Pozostałością po dawnej świetności rezydencji były zachowane do pożaru w 1980 r. boazerie i sztukaterie z k. XVIII i pocz. XIX w. oraz dwa piece z kafli o motywach figuralnych pamiętające czasy I Rzeczypospolitej.
Pozostałością wcześniejszego dworu Korycińskich jest prawdopodobnie jedna z sal w pn. części budynku, sklepiona kolebkowo-krzyżowo. Ta forma architektoniczna sklepienia wyraźnie kontrastuje z pozostałymi partiami budowli.”

Przejrzałem stare fotografie, natrafiłem na artykuły związane z funkcjonowaniem, a właściwie brakiem funkcjonowania pałacu, który od tragicznego pożaru (na szczęście bez ofiar w ludziach) w listopadzie pamiętnego skądinąd roku 1980, wprawdzie z odtworzonymi obecnie stropami i dachem, pozostaje do dzisiaj obiektem bez życia - pustym i martwym. Z tego co wiem, nie stwierdzono żadnych związków daty pożaru z wydarzeniami z „sierpnia ‘80”. Jak łatwo policzyć od tamtych wypadków minęło właśnie 31 lat. O stanie budynku po pożarze pisałem ( wtedy jako student architektury, przygotowujący się do obrony dyplomu) w lutym 1984 roku, na łamach miesięcznika społeczno – kulturalnego regionu częstochowskiego „Nad Wartą”. Artykuł ukazał się pod tytułem „Pałac potrzebuje ratunku” i opisywał w dość alarmistycznym tonie pogarszającą się niemal z dnia na dzień kondycję techniczną obiektu, prowizorycznie zabezpieczonego po pożarze. Sprawę pałacu poruszyłem także w miesięczniku „Aura”, mówiłem o nim na konwersatoriach PAN w Mogilanach (teksty opublikowano w biuletynach pokonferencyjnych). Wierzę, że chociaż w minimalnym stopniu, tamte wypowiedziane piórem i słowem apele przyczyniły się do przyspieszenia prac budowlanych związanych z rekonstrukcją stropów i więźby dachowej. Nota bene starałem się bronić wtedy przed wyburzeniem również tradycyjnych i charakterystycznych dla miasta drewnianych chałup przy ulicy Śląskiej, niestety bezskutecznie... Dziś domy te już nie istnieją (w jednym z nich mieszkali kiedyś moi dziadkowie). Przed zagładą nie uratował ich status zabytku, jak się okazuje tylko teoretycznie gwarantujący ochronę przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

Podczas przeglądania publikacji internetowych, natrafiłem na opisy rozmaitych wydarzeń, historii i perypetii związanych z najnowszą historią pałacu, nieefektywnej i koniec końców nieudanej próbie wydzierżawienia, o tym, że poprzedni burmistrz miasta zdecydował się wypowiedzieć warunki umowy dzierżawy inwestorowi z Częstochowy, a ten zażądał od gminy odszkodowania w wysokości 5,5mln zł, o rozprawach sądowych i próbach ugody; o rocznych kosztach utrzymania pałacu, które wg różnych źródeł wynoszą od 60 tysięcy do 1 mln zł rocznie...

Tu szybko przeliczam 60 000 zł dzielę na 8671 mieszkańców Miasta i Gminy Szczekociny (dane z B.I.P. Szczekociny), co daje 6,91 zł rocznie na jednego mieszkańca, i śmiem twierdzić, że nie jest to jakaś oszałamiająca kwota...
Natknąłem się nawet na archiwalne ogłoszenie o wystawieniu pałacu na sprzedaż na internetowym portalu „allegro”, co w pierwszej chwili wprawiło mnie w rozbawienie, a później nawet trochę przeraziło, bo odebrałem to jak kiepski żart z gatunku czarnego humoru. Dużo informacji o intensywnych próbach poszukiwania opiekuna, inwestora, nabywcy pałacu – jako właściwie jedynego panaceum na rozwiązanie obecnej sytuacji. „(...) pojawili się kolejni chętni na zakup szczekocińskiego pałacu, a rozmowy cały czas trwają.” (...) pałac w Szczekocinach stał się łakomym kąskiem dla biznesmenów”. „Pałac Dembińskich w Szczekocinach zostanie sprzedany. Tak zadecydowały władze miasta (...) „sprzedaż to jedyna szansa, by uratować zabytek”. Potencjalni nabywcy (nazwiska niektórych są powszechnie dostępne) i nowi prawie - właściciele rozbudzają wyobraźnię śmiałymi pomysłami i rozmachem przyszłych inwestycji: może centrum kulturalne, rozrywkowe, hotel z restauracją ( może z basenem i spa ?). Z pewnością: być właścicielem pałacu to niewątpliwie duży honor i nobilitacja. Dotychczas pałac, jako własność miasta i gminy nobilitował mieszkańców Szczekocin. Dla kogo będzie nobilitacją wkrótce?
Rajcy miejscy (jako demokratycznie wybrani przedstawiciele lokalnej społeczności) w październiku tego roku stworzyli stosowną uchwałą podstawy prawne umożliwiające sprzedaż zabudowań pałacowych (nie wiem czy jednogłośnie ?). Cieszy się z tego faktu obecny burmistrz Szczekocin, który dał temu wyraz prasie:
„W tej chwili ważne jest to, że możemy ratować pałac”.

Czyli można powiedzieć, że klamka zapadła i niebawem pewnie będzie rozpisany przetarg na sprzedaż pałacu... Skoro tak zdecydowali mieszkańcy głosami swoich radnych (prawnych reprezentantów), może trudno z tym werdyktem dyskutować, czy też go kwestionować. Należy przypuszczać i wierzyć, że po długich analizach, dyskusjach i rozważaniach popartych szczegółowymi wyliczeniami, „biznesplanami”, wyczerpano wszystkie inne koncepcje i możliwości zapewnienia dobrej przyszłości dla pałacu...Rodzą się jednak pewne wątpliwości i obawy.
Nieodparcie ciśnie mi się mi się na usta w tym miejscu fragment starej już ale jakże aktualnej kabaretowej piosenki: „ Dziadzie idzie nowe(...) prywatyzacja (...) będzie równać z ziemią wszystko co państwowe...

Kiedyś uszczęśliwić nas miała powszechna nacjonalizacja, dziś cudownym lekarstwem na wszystkie kłopoty ponoć jest prywatyzacja. Proszę wybaczyć, ale jednak pozwolę się z tym nie zgodzić. Kilka słów uzasadnienia. Od jakiegoś czasu wisi nad nami widmo globalnego kryzysu, którego głównym sprawcą są ... prywatne banki, które w ślepej pogoni za zyskiem doprowadziły świat na skraj przepaści. Paradoksem jest to że ratowane były i są przez państwowe instytucje za państwowe pieniądze podatników. Coś tu chyba nie tak z tą gospodarką rynkową... Podobnych przykładów mniej lub bardziej drastycznych można mnożyć. Ileż to dobra i majątku narodowego, fabryk i zakładów pracy – dorobku pokolenia naszych ojców i dziadków (to nic, że z niechlubnego poprzedniego ustroju), na fali prywatyzacji, najpierw doprowadzano w mniej lub bardziej zamierzony sposób do upadku, a następnie sprzedawano za przysłowiowy grosz, później czerpiąc z tego olbrzymie zyski.

Jest tajemnicą poliszynela, że nadrzędnym celem każdego prywatnego inwestora, jest przecież wygenerowanie jak największego zysku przy jak najmniejszych nakładach, szczególnie dzisiaj w dobie szalejącego dzikiego kapitalizmu spotęgowanego dodatkowo przez kryzys – tu cytat z premiera; „przetrwają tylko najsilniejsi”. Handlowa maksyma: „tanio kupić, drogo sprzedać...”, też jest powszechnie znana. Uważam, że wprowadzenie do budynku pałacu agresywnej funkcji komercyjnej, z założenia mającej generować jak najwyższe zyski, niesie za sobą niebezpieczeństwo niekontrolowanej ingerencji w jego strukturę funkcjonalno – programową i techniczną, co będzie prowadzić do nieodwracalnych zmian.

Każda przebudowa wiąże się z koniecznością dostosowania obiektu do obowiązujących regulacji prawnych i technicznych. Przykład pierwszy z brzegu –kłopotliwa konieczność termomodernizacji (docieplenia) ścian i stropów. Istniejące ściany zewnętrzne zbudowane są z cegły i nie spełniają wymogów obowiązującej normy cieplnej. Dotyczy to również wymagań programowych i technicznych związanych z zapewnieniem odpowiednich standardów (sanitariaty, zaplecze techniczne, brak barier architektonicznych dla osób niepełnosprawnych, wymagania pożarowe i bhp, wentylacja, klimatyzacja i cały szereg innych)
Gdyby właściciel (dzierżawca) zespołu obiektów użytkował je zgodnie z pierwotną funkcją mieszkalną ingerencja zapewne byłaby najmniejsza – ktoś taki jak Popiel w Kurozwękach czy Penderecki w Lusławicach... Nie słyszałem jednak, aby potomkowie ostatniego prawowitego właściciela (mieszkał z rodziną

w pałacu do 1939 r.), ambasadora II. R.P. w Waszyngtonie (od 1940 r.) Jana Ciechanowskiego starali się o odzyskanie majątku, a przecież podobno trzeci, najmłodszy jego syn - Stanisław żyje gdzieś na terenie Zachodniej Europy.

Według mnie zespół pałacowo-parkowy powinien pełnić funkcję użyteczności publicznej, a najlepszym byłoby przeznaczenie muzealne, np.: „Muzeum Historii Miasta i Gminy Szczekociny”, muzeum prawdziwej, możliwie szeroko i rzetelnie potraktowanej burzliwej historii miasteczka i ludzi od pradziejów po dzień dzisiejszy w nowoczesnej formule vide świetnie funkcjonujące Muzeum Powstania Warszawskiego, ale także cała masa innych odrestaurowanych zabytkowych obiektów dobrze radzących sobie w wolnorynkowej rzeczywistości. Eksponatów, tematów i postaci historycznych i współczesnych związanych ze Szczekocinami godnych prezentacji na pewno nie zabraknie...

Myślę, że nie zabraknie w przyszłości także chętnych do odwiedzenia tego miejsca turystów i wycieczek szkolnych. Sala balowa na piętrze mogłaby również pełnić funkcję sali konferencyjnej. Istnieje szansa, że przeznaczając budynek główny na muzeum, można będzie go odrestaurować w prawie niezmienionej formie. Dwie oficyny (północna i południowa), a także pawilony przybramne ostatecznie (wobec braku innych pomysłów), można przeznaczyć na pokoje gościnne, powiedzmy w standardzie pensjonatu i niezbędne zaplecze. Skąd środki na taką inwestycję? Może z funduszy państwowych, miejskich, gminnych, granty unijne, może z darowizn ? Sądzę, że włączy się także Kościół (przecież Urszula Dembińska – pierwsza właścicielka pałacu była osobą wierzącą i fundatorką wielu budynków kościelnych: w Sędziszowie, Przysusze, Dłużcu; odrestaurowała także swego czasu kościół w Szczekocinach); natomiast ostatni przedwojenny właściciel Jan Ciechanowski sprowadził do Szczekocin (zapewniając im lokum) siostry zakonne „Zmartwychwstanki”. Myślę, że istnieje co najmniej kilka możliwości, choćby poprzez założenie fundacji celowej na rzecz rewaloryzacji i odbudowy (przebudowy) pałacu... Przeznaczenie budynku na muzeum nie jest chyba pomysłem nowym, jakimś odkrywaniem Ameryki; wydaje mi się, że obecny burmistrz Szczekocin Pan Krzysztof Dobrzyniewicz w swoich niektórych publicznych wypowiedziach prezentował taką opcję dla przyszłości zespołu pałacowego ?. Szkoda, że tak szybko zrezygnowano
z tego pomysłu, a jest to najlepsza droga i szansa, że pałac nadal pozostanie własnością ogółu społeczeństwa. Obawiam się, że takiej przyszłości dla pałacu nie zagwarantuje inwestor prywatny. Śmiem twierdzić, że choćby najbardziej szacowny zdeklarowany miłośnik zabytków indywidualny właściciel siłą rzeczy i tak zwanych realiów rynkowych będzie traktował pałac z punktu widzenia biznesowego i dążył do osiągania jak największych korzyści, nie bacząc na interes ogółu.
Moim zdaniem każda prywatyzacja zespołu pałacowego, może doprowadzić do totalnej przebudowy związanej z wprowadzeniem agresywnej funkcji komercyjnej, stanie się zamkniętą, niedostępna enklawą i obróci się wcześniej czy później na szkodę społeczeństwa Szczekocin, a w konsekwencji (jakby to nie zabrzmiało patetycznie) całego narodu.

Zespół pałacowy i park to piękne miejsce, dziedzictwo, wspólny kapitał i dobro, przecież to diament, perła, bezcenny klejnot w Koronie, skarb kultury narodowej, materialne świadectwo poprzednich pokoleń i duma miasta, które powinno służyć wszystkim, uczyć historii i cieszyć wszystkich, w szczególności mieszkańców Szczekocin i przyjezdnych. O taki status pałacu trzeba walczyć ze wszystkich sił, a nowoczesne europejskie i światowe państwo (takie przecież mamy aspiracje) powinno sprawować mecenat nad tego typu obiektami i wspierać samorządy lokalne. Skoro stać nas na utrzymywanie całej armii eurodeputowanych i wojskowych kontyngentów gdzieś w Afryce...?

Na koniec, parafrazując słowa niegdyś wypowiedziane podobno w Szczekocinach przez ostatniego króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego: ,,pałac dla monarchy mały, ale na dwór szlachecki za piękny i bogaty’’, oby sprawa pałacu nie okazała się po raz kolejny swoistym węzłem gordyjskim i kwadraturą koła, bo przecież: „ pałac jak na skarb kultury za mały, ale na trwałą ruinę za piękny i bogaty”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto