Wybory na prezydenta Zielonej Góry
W trakcie spotkania z dziennikarzami na Winnym Wzgórzu do głosu próbował dojść jeden z byłych pracowników kandydata na prezydenta z ramienia Nowej Lewicy. Chodzi o zaległe pensje, które miały być niewypłacone nawet 30 pracownikom. List w tej sprawie wpłynął do mediów. Został podpisany przez 18 osób.
„Gdy my walczymy o zaległe pensje, Janusz Jasiński prowadzi kampanię wyborczą, rozdając zielonogórzankom kwiaty na Dzień Kobiet. Ten człowiek zapomniał o nas, a wśród nas są głównie kobiety” – czytamy w nadesłanym liście.
Jasiński zatrudniał 220 pracowników. Zapewnia, że wszyscy dostali pensje.
– Pozostała grupa, która była wmanewrowana przez pana prezydenta Kubickiego. Zostali zaopatrzeni w porady prawne. Tak się niszczy przedsiębiorców na terenie Zielonej Góry, po to, by pójść z nami w odszkodowania z art. 53, czyli zwolnienie z winy pracodawcy. To nie są zaległe wynagrodzenia, tu chodzi o odszkodowania. Wszyscy podlegają pod pełną ochronę państwa. Wszystkie składki były odprowadzane zawsze – zapewniał Jasiński.
Były pracownik mówi, jak było
Mateusz Woszczyło pracował na stacji benzynowej przy jednym ze sklepów Jasińskiego. Wspomina, że jak były pensje, to współpraca była dobra.
– Ale końcówka jest, jaka jest. Nie odzyskaliśmy naszych pieniędzy – mówił po konferencji. – Jest oburzenie, jak taki człowiek może kandydować na prezydenta i później nas reprezentować. To jest niepojęte. Dlatego dzisiaj tutaj jestem.
Janusz Jasiński włączył się do rozmowy i stwierdził, że były pracownik walczy o odszkodowanie. Ten zapewnił, że tak jeszcze nie jest.
– Słowo przeciw słowu – stwierdził pan Mateusz i wyliczył, że za listopad i grudzień nie dostał wypłaty, a od stycznia do lutego był na wypowiedzeniu bez oferty pracy od pracodawcy i też nie dostał za ten czas pieniędzy. – Złożyłem do sądu pracy doniesienie. Chodzi o moje wypracowane pieniądze – przekonywał były pracownik. – Skończył pan pracę 6 grudnia – stwierdził Jasiński.
Zamykane sklepy francuskiej sieci. Co się stało?
Chodzi o sklepy francuskiej sieci, które przedsiębiorca prowadził w Zielonej Górze. Dwa lata temu zamknął się pierwszy na os. Zacisze, a potem kolejne cztery. Komentując sprawę listu, Janusz Jasiński przypomniał, że prowadził biznes 30 lat. Otworzył jedną z pierwszych firm franczyzowych w Polsce.
– Zostałem dwa lata temu brutalnie zaatakowany przez moich francuskich właścicieli. Sprawa była ogólnie znana. Wszyscy o tym wiemy. Straciłem swój cały majątek. Wszystko, co miałem poświęciłem po to, żeby walczyć o dobro innych polskich rodzin. Z Polski wyjechało 40 rodzin, które prowadziło sklepy. Mieli je w całym kraju – mówił Jasiński o innych franczyzobiorcach i zachęcał do obejrzenia programów telewizyjnych na temat ich historii.
Podkreślił, że pracownicy są chronieni przez państwo, a przedsiębiorca i jego rodzina nie dostanie żadnych rekompensat. Wyjaśniał też, jak zaczynał swoją działalność.
– Wchodziliśmy w system kapitalistyczny nieprzygotowani. Miałem 27 lat, popełniłem mnóstwo błędów. Myślę, że całym życiem dałem świadectwo tego, że zawsze dbałem o pracowników. Wypłaciliśmy 140 milionów złotych wynagrodzeń. Wiem, co to znaczy, kiedy na dom wpada komornik, rozwierca drzwi i zabiera wszystko – powiedział i dodał, że poza naiwnością młodego człowieka, nie ma sobie nic do zarzucenia.
Czytaj też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?