18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zawiercie: Tajemniczy klient, czyli subiektywny przewodnik po smakach powiatu

Redakcja
123RF
Restauracji greckiej IRINI stuknie niedługo 20 lat obecności na mapie kulinarnej regionu. To dużo i zobowiązuje. Przyznam, że nie byłem tam od kilkunastu lat. Jakoś brak pretekstu do zatrzymania się, porównań i wspomnień. A jest co wspominać.

Otwarcie tej restauracji w 1994 roku, było sporym wydarzeniem - nie tylko kulinarnym. Uboga jeszcze w tych czasach, oferta gastronomiczna, za sprawą IRINI dostała nagle dużą dawkę egzotyki, nowych smaków, ciekawych wnętrz.

Szło to w parze z ofertą kulturalną, bo właściciele postawili przed sobą trudne zadanie połączenia dobrego jedzenia z ciekawą muzyką, ambitnymi koncertami i spotkaniami. I przyznam - o IRINI było głośno. Niemała w tym zasługa Pani Agnieszki Chrzanowskiej, pieśniarki i aktorki, która ściągnęła tam wiele ciekawych postaci muzyki i teatru. Do tego doszła doskonała oferta szefa kuchni, karta zbudowana na tradycyjnych greckich daniach w mistrzowskim wykonaniu.

Czuć było w tych potrawach dbałość o szczegóły i autentyzm. IRINI była modna i w pełni zasługiwała na miano najlepszej restauracji w regionie i poza nim. Tu się jeździło z Krakowa, Katowic, Częstochowy. O tym się mówiło. Później powstało więcej lokali z ambicjami i rozpoczął się trudny okres utrzymania marki, renomy i popularności. Zaczęły pojawiać się sprzeczne opinie.

Postanowiłem sprawdzić jak IRINI dała sobie radę na tym mocno konkurencyjnym rynku gastronomicznym. Wczesne zimowe popołudnie. W przedsionku dziwny zapach - na pewno nie są to ekscytujące kuchenne opary drażniące zmysły. Mała salka z prostym, stylowym wystrojem, kominek z trzaskającymi polanami, fajne obrazki na ścianach proste meble i obrusy i kolory nasuwające właściwe skojarzenia. Choć trochę zimno i wilgotno. Dalej przejście do dużej sali restauracyjnej z pretensjonalnymi kolumnami - jest ciemnawo, bo bez okien i już mniej urokliwie.

Zamawiam keftedes, musakę, bakłażana nadziewanego mięsem, rosół po grecku, jakąś sałatkę. Niestety nie ma się nad czym rozwodzić. To jak cień dawnej IRINI.

Brakowało tego uczucia świeżości i prostoty charakterystycznego dla greckiej kuchni. Te dania musiały chyba na mnie długo czekać. Do tego popsute klamki w ubikacjach, bulion w pojemniczku na sól. Snujące się koty potęgują to nieciekawe wrażenie. Czekamy na reanimację?
Tajemniczy Klient*
* znawca tematyki kulinarnej, członek jury w wielu prestiżowych konkursach kulinarnych w Polsce.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto