Jednak zatrudniają

Recesja gospodarcza sprawia, że łatwiej pracę stracić, niż znaleźć. Bezrobocie w naszym regionie przekroczyło już 20 proc. i rośnie. Nowe miejsca pracy praktycznie powstają w małych firmach, które nie boją się też zatrudniać absolwentów. Tymczasem właśnie wśród młodzieży jest największy odsetek bezrobotnych.

- Zatrudniłem na staż dziewczynę po introligatorskiej "zawodówce". Dzięki temu poszerzymy ofertę usług i poprawimy pozycję na rynku - mówi Grzegorz Wierzbicki, właściciel będzińskiej drukarni. - Mam nadzieję, że nowa pracownica zarobi na swoją wypłatę. O zyskach dla firmy będę myślał, gdy poprawi się koniunktura.

Z ostatnich dwóch roczników introligatorskiej zawodówki pracę znalazły dwie osoby. Jedną zatrudnił Grzegorz Wierzbicki, drugiej ojciec pomógł założyć własną firmę.

- Sytuacja na rynku jest trudna, komplikują ją też zatory płatnicze. Wielu klientów nie płaci. To zniechęca do tworzenia miejsc pracy - wyjaśnia Grzegorz Wierzbicki. - Miejsce pracy poza tym kosztuje, a nasze firmy nie narzekają na nadmiar gotówki.

Mimo wysokiego bezrobocia właściciele małych firm narzekają, że trudno jest znaleźć pracownika znającego fach i bez wysokich żądań płacowych.

- Szukamy pracowników do ciastkarni przy barze. O dobrych fachowców jest trudno - mówi Małgorzata Pycia, prowadząca z mężem bar "Pod Kołem" w Podwarpiu. - W cukierni pracują dwie osoby, które mogą liczyć na pomoc trzech pracowników baru. Łącznie na umowę o pracę zatrudniamy 11 osób oraz kilka dodatkowych na zlecenia.

Częste zmiany załogi są zmorą wielu firm.
- Budownictwo ma swój koloryt i po wypłacie część pracowników, głównie sezonowych, "ginie" w barze. Nie pozostaje wtedy nic innego, jak poszukać zastępców - wyjaśnia Andrzej Chojnacki, sosnowiecki przedsiębiorca budowlany. - Ostatnio o "zmienników" jest łatwiej, bo recesja ograniczyła ruch budowlany.

Małe firmy nie tylko częściej od dużych fabryk zatrudniają pracowników, ale też rzadziej zwalniają. Ich właściciele nie tolerują jednak bumelek.

- Mimo trudnej sytuacji dużych odbiorców wędlin - kopalni, hut i koksowni - nie planujemy redukcji zatrudnienia - mówi Janusz Orłowski, współwłaściciel dąbrowskiej spółki "Jagmar". - Jesteśmy zakładem pracy chronionej i dla wielu inwalidów praca jest nie tylko źródłem utrzymania, ale formą rehabilitacji.

- Szukamy zleceń nawet po kosztach, żeby tylko zarobić na wypłaty - dodaje Grzegorz Wierzbicki. - Pracownicy nie mogą liczyć na "kokosy", ale wiedzą też, że w czasie recesji ich zwolnieniami nie będzie ratowany zysk firmy.

Działalność małych firm w większości wyprzedza rozwiązania kodeksowe, zwłaszcza w zakresie elastyczności czasu pracy.

- Kiedy firma ma zamówienia, pracujemy po kilkanaście godzin dziennie. Wolne odbieramy, gdy sprzedaż spada - mówi pracownik jednej z małych masarni. - Nikt nie narzeka, bo o robotę jest trudno.

Nieregularny czas pracy oraz brak poczucia stabilizacji sprawiają, że największym powodzeniem wśród poszukujących pracy cieszą się administracja oraz sfera budżetowa i to mimo powszechnego narzekania nauczycieli i urzędniczek na niskie pensje.