- Informacje o strusiach, które uciekły właścicielom otrzymaliśmy kilka minut po godz. 10. Na miejsce natychmiast wysłaliśmy kilku strażaków, którzy próbowali złapać zwierzęta. Przyznam, że nie było łatwo - mówi z uśmiechem Radosław Lendor z Państwowej Straży Pożarnej w Zawierciu.
Strusie prawdopodobnie zostały wystraszone i dlatego też uciekły z fermy. W kilka godzin zdążyły się oddalić o blisko pięć kilometrów.
- Zagroda jest bardzo solidna i podejrzewamy, że strusie wystraszył jakiś pies. Wcześniej zwierzęta nam nie uciekały, a są z nami już dwa lata - opowiada Aneta Siwocha, właścicielka niewielkiego rancza.
Biegające strusie zobaczyli mieszkańcy, którzy natychmiast zadzwonili na straż i policję.
- Kiedy zorientowaliśmy się, że strusi nie ma zaczęliśmy szukać. Jeździliśmy po Łazach i Rokitnie Szlacheckim. Niestety zwierząt nigdzie nie było. W końcu zadzwoniliśmy na policję, a oni poinformowali nas, że znaleźli już zwierzęta. Szybko wzięliśmy samochód i pojechaliśmy w miejsce, gdzie strażacy pilnowali naszych zbiegów. Bez nich pewnie nie dalibyśmy rady - wspomina właścicielka strusi.
„Wojtuś” szybciej chciał wrócić do domu, natomiast „ Kasi” było dobrze na wybiegu i stwarzała pewne opory.
- Złapanie strusia też nie jest łatwe. Emu nie są groźne, ale mają bardzo silne nogi i ostre pazury. Trzeba uważać, żeby nie podrapały. Dlatego też, musieliśmy położyć je na ziemię i związać im nogi. Okazało się jednak, że nie mamy sznurka. Wykorzystałam więc sznurówki od butów, a strażacy ofiarowali nam swoje paski od spodni - dodaje Aneta Siwocha.
Strażacy musieli jednak nieźle się nabiegać, gdyż wystraszone strusie osiągają prędkość 120 km/h.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?