Strażacka trójka

(SZCZEKOCINY) Pierwsza zmiana zawodowych strażaków objęła wczoraj służbę w zamiejscowym posterunku w Szczekocinach, który zlokalizowano w dawnym budynku pogotowia ratunkowego.

Strażacy sąsiadują z posterunkiem karetki reanimacyjnej. Wspólnie będą ratować ofiary wypadków drogowych na trasie kieleckiej.

Trzyosobowa obsada szczekocińskiego posterunku strażackiego ma do dyspozycji średniego gaśniczego stara, wyposażonego dodatkowo w sprzęt hydrauliczny do cięcia karoserii, nosze i zestaw do udzielania pomocy przedmedycznej. Wsparcia ma im udzielać miejscowa OSP, która wprowadziła 6-osobowe dyżury. Ochotnicy otrzymali pegaery i w ciągu kilku minut ich zastęp ma wyruszać do akcji.

- Dowódca posterunku będzie oceniał sytuację na miejscu zdarzenia i ewentualnie dysponował tam karetkę pogotowia i ochotników, w zależności od potrzeb z gaśniczym magirusem lub lublinem ratownictwa technicznego - wyjaśnia starszy kapitan Marek Fiutak, dowódca JRG Zawiercie, której podlega posterunek w Szczekocinach. - Oczywiście, w każdej chwili będzie on mógł otrzymać wsparcie z jednostki w Zawierciu.

Najprawdopodobniej najwięcej pracy czekać będzie ratowników z nowego posterunku na, obfitującym w wypadki, odcinku trasy kieleckiej między Pradłami i Szczekocinami. Dotychczas zastępy z JRG Zawiercie jechały tam niemal trzy kwadranse i praktycznie pozostawało im jedynie uprzątnięcie z szosy wraków aut i plam oleju. Teraz w kilka minut pojawiać się będą na miejscu strażacy i karetka pogotowia.

- W przypadku uwalniania rannych z rozbitych samochodów bardzo ważna jest szybkość interwencji. Poszkodowani muszą otrzymać natychmiastową pomoc - dodaje Marek Fiutak. - Nasze nowe radiostacje pracują także na częstotliwościach pogotowia. Dowodzący akcją jest zatem w stanie wezwać karetkę bezpośrednio z szosy.

Aby łączność działała bez zarzutu, nowy posterunek został wyposażony nie tylko w ministanowisko kierowania, ale i w maszt, na którym zainstalowano anteny radiostacji straży i pogotowia.

Strażacy ze szczekocińskiego posterunku będą interweniować nie tylko w przypadku wypadków i kolizji drogowych. Mogący zabrać 2,5 ton wody star wyjeżdżać będzie do wszelkich pożarów w północno-wschodniej części powiatu. Do tej pory na tych terenach pierwsi rozpoczynali walkę z ogniem ratownicy z JRG Koniecpol, mieszczącej się w sąsiednim powiecie. Szczupła obsada posterunku sprawia, że walcząc z ogniem zawodowcy będą musieli liczyć na pomoc ochotników.

- W walce z pożarami najważniejsze jest kilka pierwszych minut od ogłoszenia alarmu. Wtedy można jeszcze uratować cały obiekt, później już tylko minimalizować straty - twierdzi brygadier Jerzy Obara, zastępca komendanta PSP w Zawierciu. - Aby skutecznie interweniować, potrzebna jest zatem dobra sieć alarmowa i krótki czas dotarcia zastępów gaśniczych.

Ten drugi warunek trudno było spełnić, gdy samochody strażackie musiały pokonywać kilkadziesiąt kilometrów, aby dotrzeć na miejsce pożaru. Gdy płonął drewniany domek letniskowy, ratownicy mogli praktycznie już tylko chronić przed żywiołem sąsiadów i spisać protokół. Dzięki nowemu posterunkowi strażacy mają pojawiać się najpóźniej w kwadrans od ogłoszenia alarmu.