Wsiadam do auta, a moim celem jest Zdów. Do Rzędkowic można dojechać już po części "schetynówki", na której trwają obecnie prace remontowe. Droga za tą miejscowością to już jednak przeskok, a właściwie przejazd w inny świat.
- Głowa odskakuje, a samochody się trzaskają. Cały czas dziury! Nasz rejon jest zupełnie odizolowany, a Zdów jest na szarym końcu - kręci głową Stanisław Miłoch, a wtórują mu pozostali mieszkańcy. - Gdy zbliżają się wybory, słyszymy o wielu remontach. Obiecanki cacanki, a głupiemu radość. Dziury u nas łatają w ten sposób, że przywożą w worku asfalt, a potem go wysypią. Udeptują, udeptują i jadą dalej. Jak kapustę. Kiedy trzeba jednak rozwieszać plakaty wyborcze, to nagle ludzie przypominają sobie, gdzie jest Zdów - denerwują się mieszkańcy, który zdecydowali, że... zbojkotują zbliżające się wybory parlamentarne.
- Do udziału uprawnionych jest 512 osób, ale nie wiadomo, czy pójdzie choć 12 z nich - nie kryje Jolanta Danek, sołtys Zdowa. - Ktoś powinien to sobie wziąć do serca. Jeśli te wyżej postawione osoby się nami nie interesują, to my nimi też nie będziemy. Te pieniądze, które wydawali na plakaty wyborcze bardziej by się przydały na drogę - podkreśla Jolanta Danek.
Mieszkańcy kipią ze złości, ponieważ pierwotnie "schetynówka" miała obejmować także Zdów, aż do miejscowości Dobrogoszczyce. Zabrakło jednak pieniędzy...
- Dla mnie ten bojkot mieszkańców Zdowa i Huciska jest niezrozumiały - stawia sprawę jasno starosta zawierciański, Rafał Krupa. - Tym bardziej że remont drogi na dużym obszarze tej gminy udało się przeprowadzić dzięki przychylności wicewojewody. Jeśli nadarzy się okazja na dofinansowanie remontu następnego odcinka, to z niego skorzystamy. Matka musi jednak karmić wszystkie swoje dzieci jednakowo - obrazowo tłumaczy Rafał Krupa.
Zdaniem politologa z Uniwersytetu Śląskiego Tomasza Słupika, sprawą powinni zainteresować się teraz kandydaci na posłów. - Mam jednak nadzieję, że to zainteresowanie nie będzie wyłącznie wyborcze i kandydat po 9 października nie zapomni już o tym temacie. Jeśli osoba kandydująca jest z takiej opcji politycznej jak władze samorządowe, to być może wpłynie na nie, by przynajmniej wytłumaczono mieszkańcom, dlaczego tej drogi nie ma - podkreśla Tomasz Słupik.
To taka żółta kartka dla władz
Mówi Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego
Mieszkańcy swoje niezadowolenie powinni demonstrować podczas wyborów samorządowych, lecz ich bojkot nie robi takiego wrażenia. Nie porywają one nikogo, oprócz samych startujących i ich rodzin. Przed wyborami parlamentarnymi, gdy ktoś przyjedzie z kamerą czy mikrofonem, to jest szansa na to, że ktoś zwróci uwagę na mieszkańców. To prosty sygnał, że Polska jest postrzegana przez Polaków jako kraj, w którym, jeśli się nie krzyczy, to swojego się nie dostanie. Nie każdy tworzy grupę ludzi, która może jechać ze śrubokrętami i śrubami do Warszawy. Krzyczeć można również w taki sposób, że się milczy znacząco, czyli nie idzie do urn. Nie jest to racjonalne działanie, bo akurat bezpośrednio od posłów ta droga nie zależy. To nie jest jednak powiedzenie: Posłowie, zróbcie nam drogę! To raczej pokazanie żółtej kartki władzom, od których zależą decyzje dotyczące remontów. Nie wiadomo jednak, na ile okaże się to skuteczne. Not. DRAPA
Jaka frekwencja
Co ciekawe, mieszkańcy gminy Włodowice chętnie wzięli udział w wyborach samorządowych w ubiegłym roku.
Frekwencja wyniosła wówczas 60,47 proc., co było trzecim wynikiem w powiecie zawierciańskim obejmującym 10 gmin. Dla porównania w Będzinie frekwencja wyniosła wtedy 40,49 proc., w Jaworznie 41,24 proc., w Dąbrowie Górniczej 41,87 proc., a w Sosnowcu 33,36 proc.
Średnia wojewódzka podczas ubiegłorocznych wyborów to 42,94 proc.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?