Nie ma wątpliwości, że w spokojnym locie długo wyczekiwanemu przez mieszkańców Orlikowi przeszkadzał do tej pory albo Urząd Miasta w Porębie albo wykonawca, któremu wypowiedziano umowę, a więc warszawska firma Moris-Sport. Obie strony przedstawiają swoje argumenty, a o tym kto w tym sporze ma rację zadecyduje najprawdopodobniej sąd.
Podczas ostatniej sesji Rady Miasta przewodniczący klubu radnych „Jedność i przyszłość” Ryszard Spyra w imieniu swoim oraz Grzegorza Gąski i Janusza Widurskiego chciał rozwiać wątpliwości mieszkańców Poręby dotyczące pojawiających się zarzutów ze strony firmy Moris-Sport. Mowa tutaj o rzekomej źle przygotowanej dokumentacji projektowo-budowlanej, a także kwestii tzw. protokołu konieczności.
Zdaniem firmy, zgodnie z tym dokumentem gmina zobowiązała się do wypłacenia wykonawcy dodatkowo pół miliona złotych. Ta kwota miałaby sprawić, że Orlik nie... zawisnąłby w powietrzu, a luka pomiędzy nim a ziemią zostałaby wypełniona. Wątpliwości było naprawdę sporo, tym bardziej, że sami radni o problemach związanych z tą ważną dla miasta inwestycją nie dowiadywali się od włodarza gminy. Tym samym burmistrz stanął w ogniu pytań, na które później musiał odpowiadać.
- Umowa ryczałtowa ma to do siebie, że jeśli nie było uwag na etapie przejęcia placu budowy, to w tym momencie to co wykonawca sobie później napisze nie ma dla inwestora żadnego znaczenia. To jego ryzyko. Jeśli warszawska firma sobie czegoś nie doszacowała, to jest to tylko i wyłącznie jej problem - przekonuje burmistrz Poręby Marek Śliwa.
Czy zatem projekt był rzeczywiście źle wykonany, a Orlik za ustaloną w umowie kwotę miliona złotych musiałby jakimś cudem unosić się ponad ziemią?
- Tego projektu nie robił kelner, ani muzyk, tylko uprawniony inżynier budowlany. Jeśli firma chciała coś ugrać, to się przeliczyła. Nie jestem partnerem, który będzie się dawał łatwo ogrywać - odpowiada włodarz gminy, który te zarzuty nazywa absolutną bzdurą.
Nowy przetarg zostanie rozstrzygnięty 12 maja i od jego wyniku burmistrz uzależnia obecnie to, czy całą inwestycję uda się zakończyć do końca czerwca, a o to też pytali radni. - To tak naprawdę loteria, chybił-trafił. Jestem jednak optymistycznie nastawiony i myślę, że będzie dobrze. Jeśli wyłoniona zostałaby taka firma, która budowała mi halę, to mogę zapewnić, że Orlik powstałby w ciągu miesiąca. Odwracając to, wydaje mi się, że jeśli za budowę naszej hali zabrałby się Moris-Sport, to tego obiektu nie byłoby do tej pory - podkreśla Marek Śliwa.
Tak jak już pisaliśmy na wstępie, wszystko wskazuje na to, że sprawą zajmie się sąd, a to może źle wróżyć dla przyszłości porębskiego Orlika. Cała sytuacja jest o tyle intrygująca, że dotychczas żadna gmina nie miała takich problemów na etapie wykonywania kompleksu sportowych boisk. Dlatego też całej sprawie będziemy się na bieżąco przyglądać.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?