Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie wiadomo czy Orlik w Porębie powstanie do 30 czerwca

Patryk Drabek
Z Orlika korzysta już młodzież ze Szczekocin. Kiedy taki obiekt powstanie w Porębie?
Z Orlika korzysta już młodzież ze Szczekocin. Kiedy taki obiekt powstanie w Porębie? Patryk Drabek
Stosując metaforę, kompleks boisk Orlik leci do Poręby, ale nie może dolecieć. Najpierw nie wylądował 15 października, a teraz podchodzi do kolejnego lądowania, lecz szanse na to, że 30 czerwca obejdzie się bez turbulencji nie są zbyt wielkie.

Nie ma wątpliwości, że w spokojnym locie długo wyczekiwanemu przez mieszkańców Orlikowi przeszkadzał do tej pory albo Urząd Miasta w Porębie albo wykonawca, któremu wypowiedziano umowę, a więc warszawska firma Moris-Sport. Obie strony przedstawiają swoje argumenty, a o tym kto w tym sporze ma rację zadecyduje najprawdopodobniej sąd.

Podczas ostatniej sesji Rady Miasta przewodniczący klubu radnych „Jedność i przyszłość” Ryszard Spyra w imieniu swoim oraz Grzegorza Gąski i Janusza Widurskiego chciał rozwiać wątpliwości mieszkańców Poręby dotyczące pojawiających się zarzutów ze strony firmy Moris-Sport. Mowa tutaj o rzekomej źle przygotowanej dokumentacji projektowo-budowlanej, a także kwestii tzw. protokołu konieczności.

Zdaniem firmy, zgodnie z tym dokumentem gmina zobowiązała się do wypłacenia wykonawcy dodatkowo pół miliona złotych. Ta kwota miałaby sprawić, że Orlik nie... zawisnąłby w powietrzu, a luka pomiędzy nim a ziemią zostałaby wypełniona. Wątpliwości było naprawdę sporo, tym bardziej, że sami radni o problemach związanych z tą ważną dla miasta inwestycją nie dowiadywali się od włodarza gminy. Tym samym burmistrz stanął w ogniu pytań, na które później musiał odpowiadać.
- Umowa ryczałtowa ma to do siebie, że jeśli nie było uwag na etapie przejęcia placu budowy, to w tym momencie to co wykonawca sobie później napisze nie ma dla inwestora żadnego znaczenia. To jego ryzyko. Jeśli warszawska firma sobie czegoś nie doszacowała, to jest to tylko i wyłącznie jej problem - przekonuje burmistrz Poręby Marek Śliwa.

Czy zatem projekt był rzeczywiście źle wykonany, a Orlik za ustaloną w umowie kwotę miliona złotych musiałby jakimś cudem unosić się ponad ziemią?
- Tego projektu nie robił kelner, ani muzyk, tylko uprawniony inżynier budowlany. Jeśli firma chciała coś ugrać, to się przeliczyła. Nie jestem partnerem, który będzie się dawał łatwo ogrywać - odpowiada włodarz gminy, który te zarzuty nazywa absolutną bzdurą.

Nowy przetarg zostanie rozstrzygnięty 12 maja i od jego wyniku burmistrz uzależnia obecnie to, czy całą inwestycję uda się zakończyć do końca czerwca, a o to też pytali radni. - To tak naprawdę loteria, chybił-trafił. Jestem jednak optymistycznie nastawiony i myślę, że będzie dobrze. Jeśli wyłoniona zostałaby taka firma, która budowała mi halę, to mogę zapewnić, że Orlik powstałby w ciągu miesiąca. Odwracając to, wydaje mi się, że jeśli za budowę naszej hali zabrałby się Moris-Sport, to tego obiektu nie byłoby do tej pory - podkreśla Marek Śliwa.
Tak jak już pisaliśmy na wstępie, wszystko wskazuje na to, że sprawą zajmie się sąd, a to może źle wróżyć dla przyszłości porębskiego Orlika. Cała sytuacja jest o tyle intrygująca, że dotychczas żadna gmina nie miała takich problemów na etapie wykonywania kompleksu sportowych boisk. Dlatego też całej sprawie będziemy się na bieżąco przyglądać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto