Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

OSP Marciszów: Życie strażaka-ochotnika to stały przypływ adrenaliny

Patryk Drabek
OSP Marciszów: Życie strażaka-ochotnika to stały przypływ adrenaliny. Druhowie nigdy nie wiedzą, kiedy będą musieli wybiec z domu i pomagać potrzebującym. Gdy zawyje syrena, z domu wybiega się czasem tylko w... majtkach.

OSP Marciszów: Życie strażaka-ochotnika to stały przypływ adrenaliny

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - wydaje się, że to hasło najlepiej oddaje atmosferę panującą w jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej w Zawierciu-Marciszowie. Druhowie, jak współcześni muszkieterowie, dbają o bezpieczeństwo mieszkańców. O ich zdrowie, a czasem nawet życie. To zajęcie wymagające często sporych poświęceń.

Spotykamy się w strażnicy OSP w Marciszowie. Możemy rozmawiać nawet godzinę, ale też w praktyce spotkanie równie dobrze może skończyć się po kilku minutach. No cóż, gdy zawyje syrena, strażacy-ochotnicy szybko ubiorą się w mundury i pomkną wozem strażackim do pożaru lub wypadku.

Prezes OSP Marciszów Damian Gawron podkreśla, że strażak-ochotnik zawsze musi skoncentrować się na tym, by jak najszybciej dostać się do remizy. Druhowie nie wiedzą czy syrena wyje, ponieważ komuś zalało piwnicę czy też doszło do wypadku na drodze, a kierowca walczy o życie. Ciśnienie zmienia się, gdy wiadomo już, co się wydarzyło. Opada lub wzrasta.

OSP Marciszów: Awaryjne spodnie oraz skarpetki to już norma
- Czasem bywa tak, że do pożaru wybiegało się z domu tak, jak było się ubranym. Ja już jestem nauczony doświadczeniem i zawsze gdy kładę się spać, mam przygotowane awaryjne spodnie i skarpetki. Kiedy samochód jest w garażu, to po prostu biegnę do remizy. Akurat nie mam daleko. To tylko czterysta metrów - uśmiecha się Damian Gawron.

Niektórzy druhowie z Marciszowa mają jednak nawet trzy kilometry z domu do strażnicy. Każdy przypadek jest inny. Pal licho, gdy syrena tylko wyrwie ich ze snu, gorzej, gdy alarm usłyszą w chwilach bardziej intymnych. I tak już bywało.

- Takie jest życie. Zdarzają się różne sytuacje - kwitują ze śmiechem ochotnicy z Marciszowa.
Osoby, które żyją ze strażakami, muszą być przygotowane praktycznie na wszystko. W ekstremalnych sytuacjach nawet na to, że trzeba będzie zerwać się z łóżka w nocy z piątku na sobotę, albo przełożyć zaplanowany wcześniej weekendowy wyjazd.

- Kiedyś było mi trudno przekonać do tego co robię w OSP moją żonę, a teraz sama mnie budzi w nocy, gdy słyszy syrenę. Zdarza się nawet, że szuka kluczyków do samochodu, kiedy ja akurat się ubieram - podkreśla Damian Gawron.

- Najważniejsze są kluczyki do auta, klucze do remizy oraz skarpetki, a reszta nie jest ważna - śmieje się Robert Motylewski. - Zdarzały się przecież u nas takie sytuacje, że w remizie na górze trwało wesele, a podjeżdżał pod nią strażak-ochotnik na rowerze wezwany przez syrenę. W samym majtkach. Wszyscy bili brawo - wspomina Robert Motylewski. - Są też osoby, które przyjeżdżają w pidżamie. To też norma - przekonuje Kamil Buła.

Dwa miesiące temu paliło się na terenie Blanowic. W tym czasie w remizie w Marciszowie odbywała się impreza integracyjna pracowników jednej z firm. Strażacy wspominają, że gdy wracali po akcji do strażnicy, około 2 w nocy, na balkonie kibicowało im około 40 kobiet. Czasami, gdy w remizie trwają wesela, druhowie wracający z akcji muszą zrobić sobie obowiązkowe zdjęcie z parą, która kilka godzin wcześniej powiedziała sobie sakramentalne „tak”.

OSP Marciszów: Zdarzają się również dramatyczne chwile
Życie strażaków-ochotników wiąże się także z tymi mniej przyjemnymi sytuacjami. Takimi, o których druhowie woleliby jak najszybciej zapomnieć. Podczas wypadków osoba, którą akurat ratują, może jeszcze żyć, by po chwili lekarz stwierdził zgon. - Niestety takie przypadki również nam się zdarzają - nie kryje Sebastian Bielan, a wtóruje mu Damian Gawron: - W czasie akcji o tym nie myślimy i staramy się jak najlepiej zrealizować nasze zadania. Później ciśnienie opada i do głowy przychodzą różne pytania. Często zastanawiamy się czy ktoś nie mógł np. zadzwonić po nas wcześniej i czy zrobiliśmy wszystko to, co było w naszej mocy - podkreśla prezes OSP Marciszów.

Strażacy podkreślają, że ta jednostka ma często do czynienia z rannymi lub ludźmi, którzy stracili życie. Z każdą kolejną akcją strażacy nabierają doświadczenia, ale także uodparniają się na różne widoki. Czasem jednak trudno zachować im dystans. Druhowie z Marciszowa wspominają, że pewnego razu interweniowali przy ulicy Szerokiej w Zawierciu. Paliło się w jednym z mieszkań. Przyjechali strażacy z Marciszowa i trzeba było reanimować jednego z mieszkańców. Okazało się, że to wujek dwóch druhów. To był dla nich bardzo trudny moment. Pojawiły się łzy. Wrócili do auta. Nie brali już udziału w akcji.

- Często jest jednak tak, że ratujemy ranne osoby. Dzięki nam mogą dalej żyć. Dla nas to ogromna satysfakcja. Wstaliśmy w nocy i pojechaliśmy na miejsce. Po prostu pomogliśmy - zaznacza Robert Motylewski.

W OSP pojawiają się lepsze i gorsze chwile, a każdy inaczej reaguje na stres związany z akcją. Niektórzy przeżywają to na swój sposób, innym wystarczy rozmowa z kolegami i pozbycie się negatywnych emocji.
Ślad w każdym z nich pozostawiła akcja w Chałupkach koło Szczekocin, gdzie doszło do katastrofy kolejowej.

Druhowie z OSP Marciszów pojawili się tam godzinę po zderzeniu pociągów. Ta akcja do dzisiaj pozostaje w pamięci strażaków, który byli najbliżej tych tragicznych wydarzeń.
- Słyszeliśmy krzyki tych pasażerów, widzieliśmy cierpienie. Takie akcje zostają w pamięci. Niewykluczone, że jeszcze długo będziemy wracać do tej akcji i wciąż będziemy ją pamiętać. Obyśmy nigdy w życiu nie musieli już w takiej uczestniczyć - podkreśla Damian Gawron.

OSP Marciszów najsympatyczniejszą jednostką w powiecie zawierciańskim!
W tym roku wydaliśmy strażacki dodatek do Dziennika Zachodniego. Zaprezentowaliśmy w nim zdjęcia i składy osobowe 27 jednostek OSP z powiatu zawierciańskiego, które działają w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego.

Zaprosiliśmy Was również do zabawy i plebiscytu, w którym mieliście wybrać najsympatyczniejszą jednostkę OSP w powiecie zawierciańskim. Najwięcej kuponów z głosami nadeszło na OSP Marciszów. Nagrodą główną był całostronicowy reportaż o jednostce oraz komplet specjalnych, okolicznościowych koszulek. Miło nam również przedstawić trójkę laureatów nagród za najlepsze uzasadnienie swojego głosu w plebiscycie. Nagrody niespodzianki zdobyli: Barbara Hordyn z Wierbki, Adam Bugaj z Zawiercia oraz Celina Sobieraj z Zawiercia. Z laureatami skontaktujemy się telefonicznie.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zawiercie.naszemiasto.pl Nasze Miasto